Podsumowanie rundy jesiennej sezonu 2019/2020 (2). Wspinaczka czyli historia pewnej rewolucji.

Podsumowanie rundy jesiennej sezonu 2019/2020 (2). Wspinaczka czyli historia pewnej rewolucji.

Pora na kolejną dawkę emocji z rundy jesiennej.

7. Mała wojna.

LKS Wesoła - LKS Lubatowa.1:0

Wreszcie kibice, działacze, piłkarze i trener doczekali się pierwszego (nie licząc vo) zwycięstwa w rozgrywkach, beniaminek z Lubatowej z całą pewnością piłkarsko nie był zespołem gorszym, mecz toczony był praktycznie z wyłączeniem środkowej strefy boiska, co rusz obie drużyny próbowały ostrzeliwać bramkę rywala. Dużo groźniejszy pod bramką przeciwnika był zespół Wesołej, bo stworzył w przeciągu 90 minut multum sytuacji stuprocentowych, ale żadnej z nich nie wykorzystał, nawet rzutu karnego. Paradoksalnie bramka zdobyta tuż po antrakcie, była dość kuriozalna, bo ładne uderzenie z wolnego Eryka Karnasa wydawało się krzywdy nie zrobi bramkarzowi Lubatowej bo ten kapitalnie bronił we wcześniejszych sytuacjach lecz w tym wypadku po prostu wypuścił piłkę z rąk a ta przekroczyła linię bramkową i tym sposobem odnieśliśmy zwycięstwo.

8. Tacy sami.

LKS Lubatówka - LKS Wesoła.1:0

Tacy sami czyli ściana między nami, tak, tak mowa o skuteczności, ta nadal w tej rundzie była naszą bolączka, gospodarze praktycznie oddali jeden strzał na bramkę Dariusza Kurdziela i zainkasowali trzy punkty, my zaś gdy już wychodziliśmy do szybkiego kontrataku to zawsze brakowało odpowiedniego podania, które otworzyło by drogę do siatki.

9. Martwy postój.

LKS Wesoła - Iwonka Iwonicz 0:1

Spadkowicz z V ligi Iwonka Iwonicz mimo, że nic wielkiego nie pokazał zgarnął pełną pulę, ponieważ Nasza gra ofensywna od pewnego czasu to martwy postój, zero okazji strzeleckich, zero celnych uderzeń z dystansu więc i zero bramek. Niestety samą defensywą nie da się wygrać spotkania.

10. Zapłacę każdą cenę.

Cisy Jabłonica Polska - LKS Wesoła 1:0

Skarb, złoto, cena nie gra roli, byle tylko mieć strzelca z prawdziwego zdarzenia. Mecz z Lubatową to festiwal niewykorzystanych :setek:, ale co napisać o tym spotkaniu? Zeby w pojedynku wyjazdowym stworzyć tyle sytuacji bramkowych co w Jabłonicy Polskiej, nie zdobyć gola i przegrać, to tylko potrafił Nasz zespół. Gospodarze oddali jeden celny strzał na bramkę i oczywiście zainkasowali pełną pulę, Nam pozostało tylko cieszyć się z tego, że mieliśmy, taką masę okazji co ostatnio nam się nie zdarzało. Ale cóż biednemu zawsze wiatr w oczy.

11. Nie wpychaj Mnie w to dno.

LKS Wesoła - Grabowianka Grabówka 0:3

Lider przyjechał po swoje i wziął to co chciał, czyli trzy punkty. Wstydu jednak nie było bo do 75 minuty trzymaliśmy się mocno i gdybyśmy mieli troszkę więcej zimnej krwi w ataku to śmiało moglibyśmy prowadzić, gdyż "Eto" miał swoją okazję. W końcówce doświadczony Pastuszak zaskoczył Eryka Karnasa, a dwie bramki praktycznie w doliczonym czasie gry to efekt załamania zespołu. Po tym spotkaniu znów staliśmy się czerwoną latarnią ligi, która miała świecić aż do wiosny.

13. Jak igła.

Iskra Iskrzynia - LKS Wesoła 2:3

Do mającej przed sezonem V ligowe aspiracje Iskry udaliśmy się w 13 osobowym składzie i bez kluczowych graczy, Mirosława Majdy, Dariusza Kurdziela i Witolda Drewniaka. Na domiar złego Kamil Draguła w początkowej fazie gry doznał kontuzji i praktycznie wykorzystaliśmy Nasze rezerwy. Gospodarze atakowali a Nasza ekipa czekała na swoje szanse, pierwsza i od razu bramka, Przemek Draguła zabrał futbolówkę bawiącym się obrońcom i celnie trafił. Przed przerwą powinniśmy podwyższyć wynik, lecz skuteczność nadal szwankowała. Po przerwie po kombinacyjnej akcji tracimy prowadzenie, choć to My chwilę wcześniej mieliśmy swą okazję. Iskra chyba szybko uwierzyła, że już kontroluje przebieg wydarzeń, gdy Jacek Bober skutecznie dobił piłkę po akcji skrzydłem Wojciecha Dyraka i strzale Przemka Draguły. Iskra znów zaatakowała i w 80 minucie po faulu w polu karnym otrzymała rzut karny. Eryk Karnas mimo niewielu gier ligowych już kilkukrotnie udowodnił swą przydatność strzelając kilka bramek, ale jako bramkarz to raczej był na bramce. W tej oto chwili pokazał, że też potrafi bronić i piękną paradą obronił jedenastkę. W odpowiedzi Wojciech Dyrak skopiował wyczyn Janusza Kupcewicza z meczu o 3 miejsce Mistrzostw Świata Polska - Francja i strzałem z wolnego w krótki róg podwyższył wynik spotkania. W ostatniej minucie gospodarze zdobyli kontaktowego gola, ale na więcej nie było ich stać. Wreszcie przyszedł ten mecz, w którym Nasz zespół kłuł jak igła.

cdn.

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości