Kwadrans walki to za mało aby wywalczyć choćby punkt.
Pojedynek z Lubatówką miał dać odpowiedź czy jesteśmy w stanie powalczyć o coś więcej niż tylko obronienie ligowego bytu. Od początku jednak inicjatywę przejęli goście i co chwilę stwarzali niebezpieczne sytuacje. W przeciągu 30 minut oddali mnóstwo strzałów na naszą bramkę i tylko dzięki szczęściu nie straciliśmy bramki. Nasza ofensywa kulała okropnie, nie potrafiliśmy przedostać się z piłką pod bramkę rywala. Dopiero w 33 minucie stworzyliśmy sobie sytuację bramkową, bo po faulu na dwudziestym trzecim metrze Kamil Barć uderzył, ale tylko w poprzeczkę. Gdy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się bezbramkowym remisem, goście wzorcowo rozegrali akcję prawym skrzydłem i po podaniu spod linii końcowej na dziesiąty metr, piłkarz Lubatówki strzałem w krótki róg pokonał bezradnego Eryka Karnasa. Po przerwie i błędzie obrony rywala Patryk Pilecki znalazł się w dobrej sytuacji, ale zamiast wjeżdżać w pole karne bądź zagrać do partnera, zwlekał z zagraniem i szansę diabli wzięli. W 57 minucie goście wykonywali rzut wolny z trzydziestu metrów, strzał zlekceważył nasz bramkarz a piłka odbiwszy się od słupka spadła pod nogi zawodnika przyjezdnych i było dwubramkowe prowadzenie Lubatówki. Nasi od tego momentu zerwali się do ataku i w 64 minucie Patryk Pilecki w swoim stylu uderzył po długim słupku i trafił w okienko. Jeszcze przez kolejnych kilka minut gospodarze próbowali nawiązać walkę, ale w 74 minucie po dośrodkowaniu po ziemi Mariusz Drewniak przy braku komunikacji z bramkarzem wepchnął piłkę do własnej bramki i było praktycznie po meczu. Tak też się stało, bo miejscowych na nic więcej nie było stać, goście powinni podwyższyć wynik ale tylko dzięki własnej nieskuteczności nie wygrali wyżej.
Komentarze